wtorek, 25 lutego 2020

Od początku.

Czuję się trochę dziwnie, pisząc tutaj. Nie wiem co mnie do tego pchnęło. Chyba w końcu zrozumiałam, że totalnie straciłam władze nad swoim życiem, że to Ana żyje za mnie.
Mam wrażenie, że jeżeli się tu nie wygadam to w końcu wybuchnę. Nie wiem czy kiedykolwiek, ktokolwiek trafi na tego bloga- jeśli tak, jeśli to czytasz- zostań. Bo tutaj dowiesz się czego NIE robić, aby nie spiepszyć sobie życia.

Z moją "przyjaciółką" poznałam się dwa lata temu, też jakoś w okresie zimowym. Jak tak teraz myślę, to tak na prawdę to było nieuchronne spotkanie. Od zawsze byłam zakompleksiona, porównywałam się do innych, chcąc być lepsza. Kiedy zaczęły się problemy na różnych płaszczyznach, z którymi nie potrafiłam sobie poradzić, po prostu z dnia na dzień jadłam coraz mniej.
Wszystko ze stresu, przez zbyt wysokie ambicje. Chudłam coraz bardziej, a fakt, że mogłam mieć "kontrolę" (tak, wtedy tym to wszystko było dla mnie) nad własnym ciałem uszczęśliwiał mnie i dawał dużo satysfakcji, że w końcu coś mi się udaje.
W pewnym momencie jednak inni zaczynali widzieć we mnie problem, że coś jest nie tak. Nie dawałam za wygraną. Przecież ja TYLKO schudłam 10 kg w kilka miesięcy i co z tego?
No właśnie dużo. Dużo, bo teraz po dwóch latach życia jak śmieć, a po pół roku walki o siebie, wiem, że jeżeli nic nie zmienię, w końcu trafie tam gdzie chce wysłać mnie rodzina- do szpitala.
Ale wszystko po kolei, chcę tu opowiedzieć własną historie. Ku przestrodze. Będę pisać wydarzenia z dni, które pamiętam. Jak to wszystko wyglądało, aż do teraz.
Jest 25.02.2020, moje BMI to 15.06, czyli wygłodzenie. Jestem na środkach antydepresyjnych i codziennie zastanawiam się ile jeszcze będę musiała walczyć sama ze sobą. Witam w moim świecie. Mam nadzieję, że moje błędy dadzą ci do myślenia, bo to na prawdę nie jest życie jakie ktokolwiek chciałby wieść.



Do zobaczenia.






Chcesz napisać mi własną historię? Napisz: anarecover123@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz