środa, 26 lutego 2020

Rozdział 2.

Wakacje 2018.
Z dnia na dzień stawałam się coraz słabsza, ale to nie pozwoliło mi zrezygnować z wyjazdu do pracy. Byłam zbyt zdeterminowana, chciałam pokazać całemu światu, że nic mi nie jest, więc pojechałam na zbiory. To miało być dla mnie odkupienie, w końcu przy fizycznej pracy i to po 12 godzin 7 dni w tygodniu trzeba jeść, co nie? Może gdyby nie to, że przez 3 tygodnie jedyne co jadłam to na przemian parówki i zupki chińskie, a w połączeniu z niezbyt fajną atmosferą, ponieważ nie dogadywałam się z innymi pracownikami i warunkami, w jakich przyszło nam mieszkać, doprowadziło to do tego, że po tygodniu płakałam mamie przez telefon, że chce wracać. W pewnym momencie zaczęły wypadać mi włosy. Zwalałam to na warunki i stres, ale nie przejmowałam się zbytnio, bo od zawsze cieszyłam się bujną fryzurą niczym u Magdy Gessler, więc stwierdziłam, że to chwilowe i jak wrócę to same odrosną.
Gdybym wtedy wiedziała.... Po każdym przeciągnięciu szczotką, wyciągałam z niej tyle włosów ile zawsze wyciągałam po miesiącu. Wyobraźcie to sobie. Łysiałam i to w zatrważającym tempie. W końcu wróciłam do domu. Mama się przeraziła. Kolejne kilogramy mniej. Już nawet pasek nie pomagał przytrzymać mi spodni. Ja jednak nadal trwałam w marazmie i nienawiści do jedzenia. Pojechałam na Chorwacje z rodziną. Praktycznie codziennie wieczorem, kiedy wszyscy siadaliśmy przy stole i popijaliśmy alkohol, ktoś musiał się popłakać albo przynajmniej zasmucić przez mój widok. Nikt nie mógł znieść moich wystających żeber i innych kości. Ja jednak nic sobie z tego nie robiłam, przecież to tylko parę kilogramów. Przecież czuje się świetnie, a to, że nie mam miesiączki od kilku miesięcy nic nie znaczy. Nie dawałam się przekonać, że coś jest nie tak. Cały czas powtarzałam, że to, że nie jem niektórych rzeczy to przez to, że dorastam i po prostu zmieniają mi się upodobania.
No i właśnie tak przeżyłam całe wakacje. Płacząc, wkurzając się na innych, że chcą mnie zmienić, jedząc przez cały dzień tyle, ile kiedyś jadłabym tylko na śniadanie, a nawet mniej.
Zaczął się rok szkolny. Ostatni rok, najważniejszy, bo studniówka, matura a potem studia.
No tak, co mogłoby pójść źle?
Wszystko.


Miłego dnia i do zobaczenia.

Chcesz napisać mi własną historię? Napisz: anarecover123@gmail.com



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz