poniedziałek, 2 marca 2020

Rozdział 7.

Wróciłam do domu. Pierwszą trudną rozmowę przeprowadziłam z tatą. Nie wiem czy dwa razy widziałam go w tak złym stanie. Nie rozmawiałam z nim po telefonie do mamy, ale wiedziałam, że przestraszył się, gdy usłyszał, że znowu mam kryzys. Powiedział mi, że był blisko przyjechania do mnie. Dodatkowo w jego pracy była zbiórka dla dziewczyny chorej na anoreksję, leżącej w szpitalu. Próbowałam się trzymać i pocieszyć go, ale kiedy widzisz, gdy twój wzór i twardziel płacze... To aż serce pęka. Chciałam pokazać mu, że jestem silna i dam radę. 
Niestety w święta zachowywałam się nawet gorzej niż w poprzednie. Nie jadłam praktycznie nic, znowu unikałam rodziny i byłam wiecznie obrażona. 
Pewnego dnia usłyszałam wołanie. Wiedziałam już, że będzie to ciężka rozmowa. Padło słowo, którego unikałam od początku: psychiatra, szpital. Byłam wkurzona. Ciężko było mi zrozumieć, czemu chcą ze mnie zrobić wariatkę. Później poczułam przeokropne wyrzuty sumienia. Nie dość że chora, to jeszcze zepsułam wszystkim święta. Przez dwa ostatnie dni nie wychodziłam praktycznie w ogóle z pokoju. Ciągle płakałam i obwiniałam się o wszystko. Stwierdziłam, że rodzina spędzi lepiej ten czas beze mnie. Mimo to nadal nic nie zrobiłam, żeby mój stan się polepszył. Przestałam wierzyć, że uda mi się z tego wyjść. 
Wracałam na studia w dwa razy gorszym nastroju, a czekał na mnie styczeń- czyli najgorszy czas dla studenta. Masa kolosów i zaliczeń.

Do zobaczenia.

Chcesz napisać mi własną historię? Napisz: anarecover123@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz