środa, 8 kwietnia 2020

Rozdział 12.

Walka nadal trwa.
Pisałam że, możliwe, że w kwietniu pójdę do szpitala, ale jak wiadomo- sytuacja narazie na to nie pozwala, dlatego walczę sama, w domu.
Jest ciężko. Nie ukrywam. Pani dietetyk cały czas mi mówi, że wszystko zależy ode mnie. To, że wiem, że robię źle- okej jest ważne, ale najważniejsze jest to, żebym w końcu zaczęła działać. Raz jest lepiej raz gorzej. Największy problem mam z tym, że trzeba siedzieć na tyłku. Nie potrafię. Dlatego szukam jakiś lekkich treningów, najczęściej tanecznych, chociaż wiem, że nie powinnam, ale jak siedzę przez godzinę to od razu nachodzi mnie myśli "Jezu tyle tłuszczu mi się odłoży".
Nie katuje się jak dawniej cardio, ale kurcze, jakoś moja rodzina potrafi usiedzieć i nic nie robić, czemu ja tak nie umiem?
Wkurza mnie też mama. Nie chcę, żeby robiła cokolwiek pode mnie albo dla mnie, a mimo wszystko ona nadal próbuje mi wcisnąć swoje pomysły na śniadania, podwieczorki czy kolację. Męczy mnie to strasznie, chociaż wiem, że robi to tylko, żeby mi pomóc. Nie potrafię jej powiedzieć, żeby dała sobie spokój bo wolę sama sobie coś przygotować. Wiem, że jak spróbuję, to usłyszę, że przecież robi to dla wszystkich i żebym przestała być egoistką.
No i właśnie bo ja dużo wiem ale mało co umiem zmienić. Staram się temu jakoś zaradzić- dużo medytuję i czytam jak radzić sobie ze stresem. Myślę, że przez tą kwarantannę, nauczę się kilku przydatnych rzeczy.
Nie ukrywam wizja świąt mnie martwi, ale liczę, że nie będzie powtórki z grudnia.


Do zobaczenia.


Chcesz napisać mi własną historię? Napisz: anarecover123@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz